
Przełamać się wszystkim z pewnością nie było łatwo. Festiwal pierwszego wieczoru otwierało trio Carlo Cattano – artysty urodzonego w pobliskim mieście, ale z międzynarodowym doświadczeniem, zwłaszcza pod względem stworzonych ścieżek filmowych. Ten wieczór był poniekąd testem dla publiczności. Czekał ich bowiem koncert pełen eksperymentalizmów, bitnikowskich rytmów oraz folkloru odwzorowywanych na tle rytualnych wręcz improwizacji oraz etnicznego rozmachu ekspresji. Trio miało gorsze i lepsze momenty, ale jedno czego nie można im odmówić to emocje, które towarzyszyły im podczas całego wieczoru.
![]() |
Carlo Cattano Trio |
![]() |
Seby Burgio oraz Gaetano Cristofaro |
![]() |
Paolo Sorge |
Emanuele Primavera Quartet to równie miła niespodzianka, która do swojej koncepcji muzycznej dodała sporą dozę liryczności. Tę próbowano kontrastować trąbką Alessandro Prestiego oraz energią lidera kwartetu. Muzyki ich nie charakteryzuje spora ilość kontrastów, ale precyzyjna linia rozciągania aranżacji, która nie atakuje słuchacza sensacyjnymi zwrotami akcji, ale zaprasza do adaptacji wobec płynnie kształcących się rozwiązań i chociaż słuchacz może dość łatwo przewidzieć ciąg wszelkich rozwiązań to jednak miło było się temu po prostu tak naturalnie... oddać.
Cztery dni pełne wrażeń. Biorąc pod uwagę rangę miasta - festiwal na wyśmienitym poziomie, zwłaszcza rozważając fakt kilkuletniej przerwy. Co mnie zdumiało to to, że organizatorzy nie silili się na zaproszenie „jazzowej popkultury” w celu szybkiej popularyzacji wydarzenia. Wbrew wszelkich oczekiwaniom artyści wiązali się wszak z szeroko pojęto sceną innowacji i eksperymentalizmów. Nie wszystkim tak ciężka aranżacyjnie muzyka jest po drodze, a mimo to społeczność, jakby na upartego i jakby z ciekawości, trwała dzień w dzień z chęcią przełamania kulturalnego impasu tego miasta. Cóż, podróż tysiąca mil zaczyna się od jednego kroku. Być może Scordia postawiła właśnie ten pierwszy krok w stronę kulturalnej reaktywacji!
Cztery dni pełne wrażeń. Biorąc pod uwagę rangę miasta - festiwal na wyśmienitym poziomie, zwłaszcza rozważając fakt kilkuletniej przerwy. Co mnie zdumiało to to, że organizatorzy nie silili się na zaproszenie „jazzowej popkultury” w celu szybkiej popularyzacji wydarzenia. Wbrew wszelkich oczekiwaniom artyści wiązali się wszak z szeroko pojęto sceną innowacji i eksperymentalizmów. Nie wszystkim tak ciężka aranżacyjnie muzyka jest po drodze, a mimo to społeczność, jakby na upartego i jakby z ciekawości, trwała dzień w dzień z chęcią przełamania kulturalnego impasu tego miasta. Cóż, podróż tysiąca mil zaczyna się od jednego kroku. Być może Scordia postawiła właśnie ten pierwszy krok w stronę kulturalnej reaktywacji!
Komentarze Facebook
Komentarze Disqus