1. Hava nagila 2. Dona, dona 3. Piosenka o Złotej Krainie 4. Rebe Elimelech, 5. Du zolst niszt gejn..., 6. Wiązanka ze "Skrzypka na dachu" 7. Cen brider 8. Lomir zich iberbeten 9. Un az der Rebe zingt 10. Ajde Jano 11. Jovano Jovanke 12. Kazimierz 13. Lista Schindlera 14. Oy 15. Chanukah 16. Ronen 17. Mein Shtele Belz
W dniach od 7 do 15 lipca po raz 19-sty mieliśmy przyjemność być świadkami coraz lepiej prosperującego Międzynarodowego Festiwalu Muzyczne Dni Drozdrowo-Łomża 2012. Kolno było jednym z miast, które jak co roku zdobyło się na współpracę w postaci zorganizowania koncertu poświęconemu muzyce klezmerskiej i jej wpływie na współczesny kształt dziedzictwa cywilizacyjnego Żydów. Nie bez powodu wybrano więc miejsce, w którym kiedyś, dzisiejsza restauracja Colnus pełniła funkcję żydowskiej synagogi. Atmosfery i klimatu nie sposób więc było sobie wyobrazić lepiej. Pozostało jedynie liczyć na to, że wchodząca na scenę trupa świadomie utożsamiających się z kulturą żydowską wykonawców, zarówno strojem jak i zachowaniem nie zawiedzie w kwestii muzyki. Należy od razu zaznaczyć, iż z perspektywy czasu szczerze wątpię, że którykolwiek ze słuchaczy po wyjściu z koncertu miał prawo być zawiedzony.
Kolno, po raz kolejny pozwoliło bliżej zapoznać się z kulturą i muzyką żydowską, która jak się okazuje miała niebywały wpływ na rozwój wielu rodzajów muzyki współczesnej. Koncert muzyki klezmerskiej, bo ta była tematem przewodnim, przede wszystkim doskonale uargumentował motywy i wszelkie konotacje kultury żydowskiej z muzyką świata i gatunkami, na pozór nie mającymi z nią zbyt wiele wspólnego m.in. z jazzem etc. Mało tego, aranżacje Pawła Lipskiego (fortepian) gwarantowały świetną równowagę w łączeniu różnorodnych technik. Tym samym, w jednej kompozycji doświadczyć mogliśmy prostoty biesiadnego utworu, żeby za chwilę Lipski Trio kontrapunktowało jazzową parafrazą wielu żydowskich standardów.
Od lewej: Radosław Łukaszewicz, Grzegorz Gadziomski, Paweł Lipski, Dariusz Wójcik, Jan Drzewiecki (fot. Kazimierz Koter) |
(fot. Kazimierz Koter) |

Swoją drogą nie udało się to publiczności, która w wielu momentach zapominała o całej otoczce dystyngowanego charakteru prezentacji, nieubłaganie klaszcząc (niekoniecznie w rytm) i hiperbolizując akt całego występu do banalnego przerostu uczestnictwa widowni, nie zawsze we właściwych momentach koncertu. Złota zasada „co za dużo to niezdrowo” na drugi raz powinna więc stać się istotnym postumentem konsekwentnej i… nieco bardziej zdystansowanej obserwacji muzyków, którym wprawdzie również udzielił się swojski nastrój, ale koncertowy savoir-vivre ze strony publiczności powinien być jednak utrzymany w nieco innym wymiarze norm przyzwoitego zachowania.
(fot. Kazimierz Koter) |
Wydaję się, że tak jak w kolneńskiej restauracji Colnus paląca się siedmioramienna menora żydowska powoli „odliczała” czas do zakończenia występu, tak możemy być pewni, że muzyka na długi czas będzie gościła w naszych sercach, rozwijając swoje muzyczne interpretacje, których nie wydaje się być końca. Chociaż żydowski świecznik ostatecznie się wypalił, nie wypaliła się serdeczna atmosfera i nieustający aplauz publiczności, której brawa wywołały aż trzy bisy. Panującego entuzjazmu i satysfakcji widzów po wyjściu z sali nie trzeba więc chyba będzie opisywać… Pozostaje jedynie pogratulować - brawo!
Komentarze Facebook
Komentarze Disqus