1. Hit The Lights 2. Master Of Puppets 3. Shortest Straw 4. For Whom The Bell Tolls 5. Fight Wire With Fire 6. The Struggle Within 7.My Friend Of Misery 8. The God That Failed 9. Of Wolf And Man 10. Nothing Else Matters 11. Through The Never 12. Don't Tread On Me 13. Wherever I May Roam 14. The Unforgiven 15. Holier Than Thou 16. Sad But True 17. Enter Sandman 18. Creeping Death 19. One 20. Seek And Destroy
Metallica w Polsce to już niemal norma. Nie ma w naszym kraju zespołu, który cieszyłby się takim niesłabnącym zainteresowaniem i który otaczany byłby taką estymą wśród polskich fanów. Każdy ich koncert to święto, które gromadzi kilkadziesiąt tysięcy osób i nie jest to przypadek. Kiedy tylko dowiedziałem się, że chłopaki z Los Angeles mają zamiar zawitać do Europy, by zagrać po raz pierwszy w całości Black Album od razu pomyślałem, że ten show będzie spełnieniem marzeń dla wyznawców `Tallici, gdyż ta płyta to nie tylko największy komercyjny sukces tego zespołu w historii, nie samym Nothing Else Matters czy The Unforgiven zagranym miliony razy w rozgłośniach radiowych stoi. Ta płyta dla większości z fanów ma sentymentalne znaczenie i jedną z takich osób jestem również ja. Album ten był moją introdukcją do świata najpopularniejszego zespołu we współczesnej historii rocka. W chwili gdy ogłoszono skład Sonisphere 2012, tu i ówdzie można było usłyszeć głosy malkontentów, że w porównaniu do poprzednich edycji zabrakło wartych uwagi zespołów, poprzedzających występ głównej gwiazdy. Nie do końca zgadzałbym się z tym, gdyż w mojej opinii zespoły takie jak Gojira czy Machine Head, stanowią przyszłość szeroko pojętej muzyki metalowej, podchodząc do skostniałego już gatunku, z pewną dozą innowacji. Choć patrząc na to z drugiej strony, nie były to zespoły mogące znacząco wznieść frekwencję, tak jak choćby thrash metalowe tuzy takie jak Megadeth czy Slayer, które dla wielu młodszych i starszych miłośników muzyki metalowej są obiektami kultu. Ale nie ma się co temu dziwić, w końcu zawszę muzyka z założenia prostsza jest bardziej rozchwytywana od tworów, które implementują w swoją muzykę elementy progresywne, tak jak robi to choćby Gojira.
Bemowo z lotu ptaka |
Bilet do raju |
Mszalne zaśpiewy mnichów w habitach na samym początku utworu, rodem z zakazanej mszy, przechodzące w huraganowy riff, który momentalnie kojarzy się z niezapomnianym Walk wspomnianej już Pantery, rozpętał pod sceną tytułowe piekło . Po tym utworze panowie zaprezentowali kolejny strzał z ostatniego albumu, czyli utwór Be Still And Know, który podtrzymał wysoką temperaturę występu, za pomocą thrash/groove metalowych ataków. W dalszej kolejności zespół skupił się na odgrywaniu swoich klasyków takich jak Halo, Imperium oraz Beautiful Morning, pomiędzy nie wplatając kolejne utwory z ostatniego albumu, takie jak singlowy Locust czy balladowy Darkness Within. Bardzo dobrze w roli frontmana prezentuje się Robert Flynn, który pomiędzy utworami opowiadał o ich powstaniu, genezie, dzieląc się z nami ciekawostkami ze studia. Oczywiście z szelmowskim uśmiechem nie zapomniał zachęcić zebranych pod sceną, do zakupu płyty z logiem Machine Head, czego nie można mieć mu za złe wszakże, gdzie można zdobyć tylu fanów co na festiwalach?
Robert Flynn, Machine Head, Sonisphere 2012 |
Dwóch wymiataczy w swoim żywiole |
Titus, Acid Drinkers, Sonisphere 2012 |
Pierwsze dzwięki nastrajania perkusji Larsa, poprawki, gra świateł, tak to już za chwilę. Szybki bieg pod scenę, a tutaj coraz większy tłok i ścisk, rosnące emocję i świadomość, że już za chwilę na scenę wysypie się czterech jezdców apokalipsy, którzy zostawią po sobie tylko popiół i zgliszcza, uprzednio pokazując 50 tysiącom zebranych fanów, czym właściwie jest thrash metal. Brytyjska legenda heavy metalu - Iron Maiden, tuż przed wejściem na scenę zwykła puszczać przebój UFO, Doctor Doctor i również ten sam zwyczaj praktykuje Metallica. W jej przypadku usłyszeliśmy It’s A Long Way To The Top... z repertuaru AC/DC. I nie da się zaprzeczyć, że gwiazda wieczoru musiała rzeczywiście przejść długą drogę na sam szczyt.
James Hetfield, Metallica, Sonisphere 2012 |
Utwór minął błyskawicznie, warto zwrócić na lekko zmodyfikowane przez Kirka solo, które zaprezentował w końcówce utworu. Cóż za rewelacyjny początek koncertu. Zespół nie dał nam wytchnąć choćby na chwilę, ponieważ od razu bez żadnego ostrzeżenia panowie wystartowali ze swoim największym hitem Master Of Puppets, który za każdym razem sprawdza się niesamowicie. Metallica grała z taką werwą od samego początku jakby chciała odpowiedzieć wszystkim wrogom: myślicie, że nie umiemy już grać z polotem i przywalić prosto w twarz? Mylicie się, Metallica jest silniejsza niż kiedykolwiek przedtem. W drodze do przystanku, tj. Black Album usłyszeliśmy jeszcze świetne The Shortest Straw, przed którego wykonaniem przywitał się z nami jeden z najlepszych frontmanów w historii rocka; James Hetfield we własnej osobie. W tym momencie rzuciłem okiem na chłopaków i trzeba powiedzieć, że wyglądali jak młodzi bogowie. Zwłaszcza James, który ubrany w katanę z naszywkami ulubionych zespołów, sprawiał wrażenie jakby cofnął się paręnaście lat wstecz. Muszę przyznać że tempo koncertu było obłędne i panowie w dalszej kolejności zaprezentowali nam For Whom The Bell Tolls ze świetną pracą basową Roberta Trujillo, oraz kolejny klasyk z Ride The Lightning, czyli Fight Fire With Fire, co było miłym akcentem, ponieważ ten kawałek jest ostatnimi czasy dość rzadko grywany przez `Tallice.
Robert Trujillo, Metallica, Sonisphere 2012 |
Odpowiedz nadeszła błyskawicznie. Człowiek, którego wielu złośliwie nazywa "małpą", zagrał intro do tego utworu ze znamienna lekkością, delikatnie szarpiąc struny. Wyszło mu to wyśmienicie. Po tym utworze panowie, jak błyskawica zaczęli odgrywać kolejne utwory z tego albumu, nie psując dramaturgii koncertu. Świetne było wykonanie najsłynniejszej ballady rockowej świata Nothing Else Matters gdzie dzięki zakrojonej na szeroką skalę akcji polskiego fanklubu Metalliki, na samym początku w górze rozbłysły zapalniczki. Widok był imponujący, ktoś obok powiedział że ostatni raz tak piękny widok widział podczas Fade To Black w Chorzowie w 2004 roku. I nie da się ukryć, że miał rację. Bardzo podobało mi się wykonanie Holier Than Thou z tekstem będącym pstryczkiem w nos dla Davida Mustaine’a z Megadeth. Mocne, energiczne, tak powinien brzmieć thrash metal. Jako ostatni poleciał Enter Sandman który zawsze jest okazją do pokazu pirotechnicznego i rzeczywiście pierwszy raz na Bemowie w powietrze wystrzeliły fajerwerki, które stworzyły kolorową ferie barw, zachwycając publikę. Jeszcze tylko chóralnie odśpiewany refren i koniec. Panowie na moment zeszli ze sceny, by zaprezentować nam jeszcze trzy utwory i tutaj bardzo miła niespodzianka, ponieważ nasz kraj jako jedyny podczas tej odsłony trasy, na bis usłyszał rewelacyjne Creeping Death. Szczególnie bawili mnie niektórzy uczestnicy koncertu, którzy w połowie utworu zamiast krzyczeć z Jamesem die, die by my hand, krzyczeli uparcie... hej, hej. No ale cóż, taki urok polskich koncertów. Przedostatnim utworem który usłyszeliśmy był One, którego odbiór zepsuł mi nieudany w mojej opinii laserowy pokaz, który nieszczególnie pasował do utworu opisującego dramat żołnierza. Rozumiem intencję i chęci, ale to nie festiwal muzyki techno, a heavy metalowe święto. Sam utwór zabrzmiał genialnie jak zawsze i był jednym z tych utworów, który zrobił na mnie największe wrażenie. Zapierał dech w piersiach moment, gdy Hetfield w najważniejszym momencie utworu krzyczy, niemal płacząc no, God please no..., sprawiając, że pokłady empatii dla głównego bohatera tego utworu rosły błyskawicznie. Na koniec usłyszeliśmy jak zawsze Seek & Destroy, które mi zdążyło się już trochę przejeść i zatraciło trochę swoją moc. Po zakończeniu panowie kulturalnie pożegnali się z nami, a Lars klasycznie obiecał, że: Metallica will return very fucking soon.
Lars Ulrich, Metallica, Sonisphere 2012 |
Na sam koniec wypada jedynie napisać, że Metallica to zespół który w swojej karierze przechodził przez wiele problemów, ale zawsze wychodził z nich zwycięsko, a teraz tworzy historię dając swoim fanom rewelacyjne widowiska, które z roku na rok są coraz bardziej imponujące. Ja wyszedłem z Bemowa ukontentowany i myślę, że każdy, kto był na tym festiwalu, również pomimo wszelkich niedogodności był szczęśliwy, ponieważ święto które przeżyliśmy nie zdarza się codziennie, a entuzjazm jaki bił od muzyków wdał się w nas wszystkich. Kolejna, ponoć przełomowa odsłona koncertowej Metalliki wystartuje w Meksyku 28 lipca, ale to już materiał na inny artykuł.
Źródła zdjęć: zbiory prywatne oraz strony internetowe: www.deathmagnetic.pl, www.interia.pl, www.mmwroclaw.pl
Źródła zdjęć: zbiory prywatne oraz strony internetowe: www.deathmagnetic.pl, www.interia.pl, www.mmwroclaw.pl
Komentarze Facebook
Komentarze Disqus